Obserwatorzy

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 8

"pi...pi.pii"
Dźwięk budzika wybudził mnie ze snu. Usiadłam gwałtownie na łóżku dotykając swojego brzucha. Płaski. Ta ciąża to tylko sen. Nie jestem w ciąży, Robert nie będzie ojcem. Te sen wydawał się taki realistyczny. Odetchnęłam z ulgą ponownie opadając na swoją poduszkę. To , że Lewy wyjechał to prawda. Nie ma go tutaj już pół roku. Na początku pisał, dzwonił jednak szybko to się zakończyło. Po prostu zerwaliśmy ze sobą kontakt. Dzień przed jego wyjazdem byliśmy w klubie jednak nic w nim nie zaszło prócz kilku czułych pocałunków. Spojrzałam na kalendarz. Mamy listopad. Od miesiąca ciągle uczę się na uczelni do różnych egzaminów. Na szczęście naukę mam tylko w weekendy. W pozostałe dni zaczęłam pracę w domu dziecka w którym odbywałam praktyki. Dogaduje się ze wszystkimi, najbardziej jednak z Martą. Często gdy obie mamy wolne lubimy wypaść do jakiegoś klubu. Obie jesteśmy walnięte na temat zakupów, ciuchów, butów a nawet chłopaków. Ja mogłabym znaleźć sobie tego jedynego no ale Marta. Moja kochana przyjaciółeczka na początku czerwca bierze ślub ze swoim ukochanym Michałem. A tak a pro po, bardzo z niego fajny facet. Przystojny blondyn, z boskimi zielonymi oczami, wysoki , na maksa zakochany z Marcie. Po prostu zazdrościć jej. A ja? Sama, samotna, samotniutka. Nikt mnie nie kocha, miłością partnerska. Chciałabym w końcu zakochać się tak naprawdę, na całe życie. Stworzyć wspaniała rodzinę, mieć kochającego męża, dzieci. Po prostu pragnę kochać i być kochaną.

**Robert**
Od mojego wyjazdu z Polski minęło pół roku. Przez ten czasu dużo się zmieniło. Miałem jedną dziewczynę- Sophie. Jednak nie ułożyło nam się. Leciała ona tylko na kasę i sławę. Nie kochała mnie. A ja? Sam chyba nie traktowałem jej zbyt poważnie. Po zdradzie Ani nie jest mi łatwo zaufać jakiej kolwiek kobiecie. A co z Asią? Sam nie wiem. Zaraz po moim wyjeździe często się kontaktowaliśmy, jednak z każdym dniem ten kontakt się urywał. Aż w końcu całkowicie się urwał.Często wspominam ją, jej słodkie usta zawsze pomalowane różowym błyszczykiem, jej świetny gust modowy. Jako jedyna dziewczyna, nie licząc rodzin nie szalała za piłkarzami, nie wyznawała każdemu napotkanemu miłości. Może dlatego że jest kuzynką jednego z nas, a może po prostu uważa, że nawet piłkarz ma prawo do własnej prywatności. Właśnie leżę w łóżku wspominając ostatni dzień pobytu w Polsce. Klub, znajomi, impreza i przede wszystkim ona- piękna Asia. Nigdy nie zapomnę jej wyglądu tego wieczoru. Ubrana w śliczną niebieską koronkową sukienkę, w wysokie szpilki, lekki makijaż i rozpuszczone włosy dodawały jej uroku i wyglądu dziewczynki. Wszyscy oglądali się za nią jednak ona, ona była wierna nam. Grupie z która przyszła. Tęsknię za nią, chce do niej zadzwonić ale boje się. Czego? Odrzucenia, tego że zapomniała już o mnie. Spojrzałem na zegarek. 9,30. Czas zbierać się na trening. Spakowałem swoją torbę i wsiadając do swojego BMW ruszyłem w stronę Signal Iduna Park. Przed nim spotkałem chłopaków, Marco, Łukasza, Kubę. Podeszłem do nich i przywitałem się następnie ruszyliśmy do budynku i szatni aby się przebrać. Gdy zaczęliśmy trening podbiegł do mnie Łukasz.
-Co tam stary? Masz w końcu jakąś towarzyszkę na bal charytatywny? - usłyszałem od dobrego kumpla z drużyny.
-Nie mam, chyba pójdę na niego sam.
-A jak zaproponuje ci towarzyszkę?
-Ta ciekawe kogo, chyba twoją córkę- zaśmiałem się widząc minę Piszczka.
-Nie, a co powiesz na ...................................

****************************
PRZEPRASZAM
Naprawdę wielkie przepraszam, nie miałam czasu by pisać. Ostatnim czasy nie mam nawet chwili dla siebie. Jeszcze te przygotowania do studniówki (oczywiście nie mojej ale u mnie w szkole tradycją jest że młodsze klasy szykują dla starszych). Ostatnio każdy mój dzień wyglądał tak samo, pobudka, szkoła, nauka, poprawy, dom, nauka , spanie.

Spróbuję teraz częściej wpadać i pisać coraz więcej.

A co do rozdziału wiem nudny, no ale dajcie mi czas. Wena uciekłam :(

Pozdrawiam was :*

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 7

Na początek chciałam podziękować dwóm dziewczynom dzięki którym powstał ten rozdział
 BedGirl i Olka9

**************
..dostałam wiadomość od mojego ex- Dominika. Nie chcąc nawet czytać wiadomości po prostu usunęłam ją. Zasnęłam przypominając sobie wydarzenia z dzisiejszego dnia, nie te złe tylko te dobre. Miłe spotkanie z tajemniczym wielbicielem którym okazał się Robert. Ta kolacja była inna niż te które przeżyłam z Dominikiem. Robert był cholernym romantykiem. Z uśmiechem na twarzy zapadłam w cudowny sen.

**
     Od tego czasu minął już rok. Dziwne co? Ale opowiem wam co się przez ten czas stało. Spotkałam się jeszcze kilka razy z Robertem, często spacerowaliśmy po parku, rozmawialiśmy a nawet wyskoczyłam z nim do kilku klubów. Podczas jednego z ostatnich wypadów na imprezę z Lewym, popiliśmy sobie trochę , tańczyliśmy. Byliśmy tak pijani, że wylądowaliśmy w klubowej łazience. Zrobiliśmy to, tutaj w klubie . Od tamtego dnia minęło już ponad pół roku. Zaraz po wyjeździe napastnika kontaktowaliśmy się jeszcze kilka razy ale nasz kontakt się urwał. Po około 2 miesiącach po naszym wypadzie do klubu i zniknięciu w tamtejsze toalecie zaczęło się coś ze mną dziać. Miałam zawroty głowy, często mdłości a nawet spędzałam długi czas w toalecie wymiotując. Moja przyjaciółka Lena na początku próbowała mi pomóc ale po tym jak za którymś razem zemdlałam nie wytrzymała. Zabrała mnie do lekarza. Tam okazało się, że jestem w ciąży. Myślałam, że wszyscy sobie ze mnie żartują, że za chwile wpadnie ktoś do mnie do sali i po prostu krzyknie że to zwykły żart. Ale nie, to była szczera prawda. Byłam w ciąży z Lewym, bałam się. Tak bardzo się bałam. Powiedziałam jednak o tym mojej kuzynce Ewie i poprosiłam ja by nie mówiła mu na razie o dziecku. Postanowiłam że zrobię to sama. 

     Teraz jestem już w 5 miesiącu. Dziecko rozwija się prawidłowo i często daje o sobie znać kopiąc. Mamy listopad, na dworze jak na taki miesiąc jest bardzo ciepło. Siedzę obecnie w domu Piszczków w Dortmundzie rozmawiając z Ewą. Postanowiłam, że czas powiedzieć mu o dziecku. Dziś o godzinie 17  miał odbyć się mecz Borussi. Przed godzina 16 wraz z Ewą zaczęłyśmy się szykować. Pani Piszczek założyła na siebie długie ciemne jeansy , koszulkę biała na długi rękaw a na to koszulę w barwach BVB. Ja zaś postawiłam na prostotę. Założyłam czarne ciążowe leginsy, do tego czarno żółtą tunikę oraz czarny przedłużany płaszcz, oczywiście nie zapinałam się w nim. Na nogi wciągnęłam czarne botki na sporej szpilce. Chodź mówią że w ciąży bolą nogi od wysokich szpilek u mnie było odwrotnie. Nogi mnie bolały i owszem, ale tylko w płaskich butach. Gotowe poszłyśmy na mecz. Siedziałyśmy w loży rodzinnej. Większość dziewczyn czy żon chłopaków dziwnie patrzyło na mnie. No nie dziwie im się. Pokazuje im się pierwszy raz na oczy i od razu z brzuszkiem. Po chwili na boisko wybiegli zawodnicy obu drużyn, po przywitaniu się sędzia rozpoczął grę.

     Mecz zakończył się zwycięstwem Borussi. Wszyscy wychodzili, my z Ewą również. Postanowiłyśmy poczekać przed stadionem. Ewa na swojego męża, ja na Lewego. Najwyższa pora aby mu powiedzieć. Po kilku minutowym czekaniu chłopacy szczęśliwy wychodzili ze stadionu głośno sprzeczając się u kogo tym razem odbędzie się impreza.

- Ja wam mówię, idziemy do Lewego- odezwał się blondyn, skojarzyłam go. To Marco, Marco Reus.

- Marco to nie najlepszy pomysł, Lewy ma dziś gościa- zaśmiał się nie kto inny tylko sam Piszczek.

- Gościa? Jakiego gościa? Ja o żadnym gościu nie wiem- odezwał się zdziwiony brunet.

Spojrzałam na Ewę która uśmiechem dodała mi otuchy. Wzięłam głęboki wdech po czym podeszłam do grupki osób.

- Robert... - odezwałam się cicho zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Asia co ty tu robisz? 

No tak nie zauważył jeszcze brzuszka. Bo jak na 5 miesiąc miałam bardzo malutki brzuszek.

- Możemy porozmawiać? -spojrzałam na wszystkich- Na osobności.

-Tak jasne, chodź na spacer.

Pożegnaliśmy się z chłopakami po czym ruszyliśmy w stronę parku.

- Asia wyładniałaś, promieniejesz. Stało się coś?

-Tak Robert, stało się. Pamiętasz tamten dzień, ten przed twoim wyjazdem. Ten co w klubowej toalecie się kochaliśmy?- spojrzałam na niego a on tylko skinął głową- W tedy nie zabezpieczyliśmy się. Robert jestem z tobą w ciąży.

-Żartujesz?

- Nie żartuje, nie z takiej sprawy.- spojrzałam na niego. Ten bez słowa podszedł do mnie, na jego ustach zagościł uśmiech, objął mnie i przytulił.

- Będę tata.- szepnął a po jego policzku poleciała łza. To nie była łza smutku, To była łza szczęścia.

- Tak będziesz- wzięłam jego rękę i położyłam na swoim brzuchu a wtedy oboje poczuliśmy kopnięcie dziecka.

- Będzie piłkarzem jak tata- zaśmiał się Robert. 

Nie myślałam że przyjmie to tak spokojnie. Myślałam że będzie krzyczał, że to nie jego dziecko. Że to nie możliwe. Że sobie coś ubzdurałam ale nie. On cieszył się z tej wiadomości.


************************************
Meczowy strój Asi.

***********************************
PRZEPRASZAM was za takie badziewie. Pisze coraz gorzej. Ale pewnie nie spodziewaliście się takiego obrotu sprawy co? Lewy będzie tatusiem.

Chyba zaczęłam powoli tracić wenę. 

Dobija mnie tez ilość komentarzy. Na samym początku liczba waszych opinii była większa a z każdym nowym rozdziałem maleje.

CZYTASZ=KOMENTUJ

To jest wielka mobilizacja do pisania, dzięki waszym komentarzom nabieram sił próbując coś wymyślać.
Oceńcie to sami.

Pozdrawiam 
Gwiazdeczka :*

niedziela, 22 grudnia 2013

POWIADOMIENIE

Witajcie !

Przepraszam was za brak rozdziału ale zastanawiam się nad dalszym prowadzeniem tego opowiadania. Pisze próbując zawsze stworzyć coś dla was. Tylko jest mi smutno z powodu, że czyta tego bloga może ze 2 osoby. Jeśli naprawdę zmotywujecie mnie do dalszego pisania tego bloga to postaram się dodać coś jeszcze przed wtorkiem. Jeśli nie pomyślę czy nie będę dodawać rozdziałów raz na 2 lub 3 tygodnie albo czy nie usunę. 

Pozdrawiam 
Gwiazdeczka :*

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 6

...ujrzałam Roberta. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on widząc moją minę zaśmiał się.
-Zdziwiona moim widokiem? - spojrzał uważnie lustrując mnie od stóp do głowy.
- Bardzo, nie przypuszczałam że spotkam ciebie tutaj
- A jednak, niespodzianka piękna, jestem tutaj razem z tobą.
- Robert to ty byłeś tym cichym wielbicielem?
- Tak ja, chodź usiądziemy i dopiero porozmawiamy.
Złapał mnie delikatnie za rękę po czym zaprowadził w oddalone miejsce, w głąb Restauracji. Szłam za nim a gdy dotarliśmy do miejsca gdzie widziała duża ciemna zasłona. Lewy odsłonił ją a moim oczom ukazał się ślicznie ubrany stół. Było ciemno więc całość tworzyła śliczną, romantyczną atmosferę. Na środku stolika stały dwie czerwone świece, które już paliły się. Dwa talerze znajdujące się na przeciw siebie, na nich leżały ślicznie ułożone serwetki. Przy nich zaś stały dwa kielichy, do wody i do wina.  Weszliśmy za zasłonę, Lewy odsunął mi krzesło pozwalając jako pierwszej usiąść przy stole. Następnie lekko pomógł podsunąć się bliżej stołu i sam usiadł na przeciw mnie. Przez chwile nie odzywaliśmy się do siebie. Kiedy chciałam otworzyć usta, aby przerwać tą ciszę przyszedł kelner podając nam dania zamówione prawdopodobnie wcześniej przez Lewandowskiego. Jedliśmy posiłek w ciszy po pijając go winem.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - zadałam mu pytanie, które od samego początku tego spotkania tkwiło mi w głowie.
- Mam swoje sposoby- zaśmiał się
- Piszczek czy Błaszczykowski?
- Skąd wiesz, że od nich? A może cię śledziłem
- Jasne, jasne. I tak się dowiem który, a wtedy nie będę dla nich taka łagodna.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym mój towarzysz zapłacił za pyszny posiłek i powoli skierowaliśmy się w stronę parku. Chcieliśmy po prostu pogadać i pospacerować. Gdy tak chodziliśmy ujrzałam znaną sylwetkę, był to Dominik. Całował się on z jakąś plastikową lalą. Widać było z jej twarzy tylko kilogramy pudru, tuszu na rzęsach, cieni do powiek. Miała przedłużane włosy co było widać po tym, jak źle dobrała kolor. Igor miał rację. Zdradzał mnie od pewnego czasu, a ja głupia wierzyłam w jego słowa, że wyjeżdża na różne turnieje. Do moich oczu zaczęły napływać łzy co zauważył Lewandowski i spojrzał w to same miejsce. Złapał mnie za rękę i ścisnął delikatnie dodając mi otuchy. Puściłam jego rękę gdy się już trochę uspokoiłam i podeszłam w stronę całującej się pary siedzącej na jednej z ławeczek .Podeszłam od tylu i dość głośno westchnęłam oznajmiając im o swojej obecności.
- Człowieku nie przeszkadzaj- usłyszałam tylko tyle od mojego chłopaka, teraz już byłego chłopaka. Nawet się nie odwrócił tylko powrócił do dalszej zabawy z plastikiem.
- Witaj KOCHANIE- zaakcentowałam ostatnie słowo co zadziałało na niego momentalnie. Wstał i odsunął szybko dziewczynę spoglądając na mnie.
- Asia kochanie, to nie tak jak myślisz naprawdę- próbował się tłumaczyć, a na jego słowa zaczęłam się śmiać.
- Wszyscy mieli rację a ja głupia ci wierzyłam. Ale to koniec. Koniec zaufania, koniec z nami, rozumiesz? nas nie ma i już nigdy nie będzie.
- Asia nie zostawiaj mnie, ja cię kocham jak nikogo innego. A ona to tylko pomyłka.
- Nie ma nas, zapamiętaj to sobie!-Chciałam uciec ale nie chciałam dać mu tej satysfakcji. - Teraz mogę w końcu poderwać jakiegoś normalnego chłopaka, a nie ciebie.
-No proszę cię, jeszcze może piłkarza co?- zaśmiał się ale po chwili przestał się śmiać, spoglądając na kogoś za mną. Po chwili poczułam na swoich biodrach od tyłu czyjeś ręce. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i ujrzałam Roberta. Spojrzałam na niego błagalnie i chyba domyślił się że potrzebuje teraz pomocy.
- Stało się coś Asiu?
- Nie, już nie. To mój były chłopak.
- Spotykasz się z piłkarzem?- ujrzałam w oczach Dominika wielkie zdziwienie ale też zazdrość.
- A przeszkadza ci coś? - moją odpowiedz uprzedził Robert po czym odwrócił mnie przodem do siebie i pocałował dość namiętnie. Po całej tej szopce odeszliśmy od zszokowanego chłopaka i jeszcze bardziej zszokowanej dziewczyny. Gdy byliśmy już kawałek dalej zaczęłam się śmiać tak samo jak Robert.
- Jego zdziwienie było bezcenne- zaśmiał się chłopak i spojrzał na mnie.
-Masz rację, popamięta że nie można zdradzać dziewczyn bo one też potrafią to robić
- Asia a kochasz go jeszcze czy może jest w twoim sercu miejsce dla innego ?
- Wiesz Robert to trudne pytanie. Dominika kochałam na początku lecz potem było to już przyzwyczajenie. Byłam z nim 2 lata. Dwa ciężkie lata z nim. Zdradzał mnie a ja nigdy o tym nie widziałam. Teraz wiem, że to nie była miłość. Gdyby była płakałabym teraz jak głupia a tak się nie dzieje- zaśmiałam się- a co do drugiej części twojego pytania tak, znajdzie się miejsce dla innej osoby. Mam nadzieje że tym razem miłość którą obdarzę jakiegoś chłopaka będzie odwzajemniona .
Robert na moje słowa uśmiechnął się i pobiegł w stronę pobliskiej kwiaciarni a po chwili wrócił z pięknym bukietem białych róż. Następnie wręczył mi za co dostał buziaka w policzek. Spacerowaliśmy jeszcze dość długo a następnie Robert odprowadził mnie do mojego domu i na pożegnanie czule pocałował. Nie tak samo jak w parku, inaczej. Bardziej zachłannie, namiętnie. Po chwili uśmiechnął się i odszedł. Gdy byłam już w domu przebrana w moja koszulkę nocną i gdy prawie przysypiałam dostałam wiadomość. Odczytałam wiadomość którą przysłał mi.............

********************************

*************************************

Witam wam dziewczyny!
Mam do was pytanie co chcieliście aby było dalej? Wielka miłość czy małe zamieszanie?
Czekam na wasze podpowiedzi.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Będę wdzięczna za komentarze a także jeśli któraś z was, która naprawdę lubi tego bloga poleci innym.

A teraz kolejna wiadomość, Kuba kończy dziś 28 lat.
 --Dla Kuby- Zdrowia, szczęścia, pomyślności w dalszej karierze, szczęścia w rodzinie z żoną Agatą oraz córeczką Oliwią. Żeby praca, którą kochasz i wykonujesz dała ci więcej satysfakcji.
Wszystkiego Najlepszego!! :) --



Pozdrawiam
Gwiazdeczka


sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 5

.....ujrzałam Roberta. Tak, tego Roberta Lewandowskiego. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i speszyłam się.
- yyyyyyyy..........przepraszam- powiedziałam cicho .
-Nie ma za co, nic ci się nie stało?- chłopak spojrzał uważnie na mnie, co zauważyłam kątem oka.
-Nie, chyba nic
-A mogę zapytać co ty tutaj robisz? Na treningi nie wpuszczają osób z zewnątrz w dni zamknięte
-Jestem tutaj w pracy, z tymi dzieciakami co krzyczą aż słychać ich tutaj- zaśmiałam się na to chłopak odpowiedział tym samym.
-A to ty jesteś tą drugą, zagubioną opiekunką
-No na to wychodzi
-No to super, w ogóle to Robert jestem i milo mi cię bardzo poznać- przesłał jeden ze swoich uśmiechów
-Miło mi cie poznać chodź wiem kim jesteś,  ja jestem Asia - odwzajemniłam uśmiech.
-Chodź do reszty, poznasz tych wariatów, tylko ostrzegam nie przestrasz się.
Zaśmiał się Robert i zaprowadził mnie na murawę gdzie słychać było śmiechy dzieciaków i piłkarzy. Gdy weszłam, ustałam jak sparaliżowana tak samo jak stała Marta a Robert gdy to zobaczył zaczął się śmiać.
-A nie mówiłem?
Na środku murawy siedział Piszczek z Błaszczykowskim i kilku moich podopiecznych grając w karty i krzycząc ekscytując się wygraną albo przegraną. Ćwielong leżał na murawie, w okół niego kucały dzieci a nad nim pochylony był Teodorczyk , który pokazywał dzieciakom jak udzielić pierwszej pomocy. Szukała biegał po całym boisku z czyimś butem w ręku a jak później się okazało był to but Boruca który zaczął za nim gonitwę w celu odzyskania swojej części ubioru piłkarskiego. Szczęsny i kilkoro dzieci kłóciło się z Sobotą o to która bajka telewizyjna jest lepsza. Mierzejewski siedział na poręczy bramki i śpiewał jakąś piosenkę niezrozumiałą dla ucha. Reszta kadrowiczów wraz z dzieciakami siedziała na murawie niedaleko wejścia. Spojrzałam na Lewandowskiego który stał i śmiał się.
-Zawsze tak macie?
-Tylko wtedy jak odbije im kolba i nie ma trenera na murawie, inaczej są grzeczni jak baranki.
Pokręciłam głową i podeszłam od tyłu do Piszczka zasłaniając mu oczy. Ten podskoczył wystraszony i szybko się odkręcił robiąc wielkie oczy.
-Aśka? Co ty tutaj robisz?
-Jestem w pracy pajacu i proszę was byście nie grali mi z dzieciakami na pieniądze- pogroziłam im palcem widząc po środku ich kółka leżące banknoty.
-Nie przesadzaj, niech się uczą jak grać i wygrywać- zaśmiał się Błaszczu.
-A oberwać obaj chcecie?- zaśmiałam się chociaż uwielbiałam się z nimi wygłupiać, no ale niestety trzeba trzymać poziom, w końcu jestem w pracy tak?
*
Dzień na stadionie minął w bardzo miłej i przyjaznej atmosferze. Dzieciaki wypytywały o wszystko o co tylko mogły a chłopaki odpowiadali, a na sam koniec trenowali z nimi. Ciągle na sobie czułam czyjś wzrok, lecz kiedy chciałam dowiedzieć się czyj, nigdy nie wiedziałam gdyż wszyscy w momencie zainteresowani byli treningiem. Kiedy wracaliśmy już do domu dziecka, wszyscy podopieczni dużo rozmawiali i cieszyli się z takiego wyjazdu. Chętnie chcieli powtórzyć taki wypad i to nie raz.
***
Od tamtego wyjazdu minął już tydzień. Mieliśmy sobotę, dzień wolny. Przynajmniej dla mnie. Wstałam późno a to tylko dlatego, że dzień wcześniej rozmawiałam z Leną na Skype do 2 w nocy. Opowiadała jak to jest jej u rodziców, jak to "wpychają" w nią jedzenie twierdząc, że bardzo schudła. Kiedy chodziłam po domu w swoim ulubionym dresie usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, więc z dużą ciekawością udałam się w stronę wejścia aby sprawdzić, kto ma zamiar mnie odwiedzić. Kiedy uchyliłam już duże brązowe drzwi ujrzałam młodego chłopaka , na oko gdzieś ze 25 lat. Ubrany był normalnie ale na jego koszulce była nazwa jednej z najdroższej i najpopularniejszej w stolicy kwiaciarni. Spojrzałam wymownie na chłopaka chcąc wiedzieć co go do mnie sprowadza.
- Witam. Czy zastałem w domu panią Joannę Kamińską?
- Tak, to ja. W czym mogę panu pomóc?
- Proszę aby pani pokwitowała w tym miejscu- pokazał mi miejsce gdzie mam podpisać a następnie schował teczkę- Proszę chwilę poczekać.
Chłopak poszedł a po chwili przyszedł z wielkim bukietem czerwonych róż które wręczył mi do ręki.
-Musi panią bardzo kochać, skoro wybrał aż taki duży i piękny bukiet
Chłopak uśmiechnął się po czym pożegnał się i poszedł do swojego auta. Weszłam do domu i kierowałam się do salonu. Położyłam bukiet na stoli po czym ruszyłam do kuchni po największy jaki miałam w domu wazon. Napełniłam go wodą i skierowałam się do salonu aby włożyć do niego kwiaty. Ustawiłam je na małym stoliczku niedaleko wejścia i ustałam oglądając go . Po chwili znalazłam w nim mały bilecik który wzięłam w rękę i przeczytałam to, co było tam napisane.

"Dla najpiękniejszej i najsłodszej dziewczyny na świecie, która zawróciła mi w głowie jednym spontanicznym spotkaniem.
Twój cichy wielbiciel :*"

Zastanawiałam się kto może być tym moim cichym wielbicielem. Wiedziałam jedno, nie był to Dominik, nie stać by było go, aby kupić taki drogi bukiet. A Igor, on jest bardzo bogaty no ale nie tak romantyczny, aby wysilić się na taki miły gest.
*
Kwiaty dostawałam od ponad tygodnia, ciągle osoba która wysyłała mi te kwiaty podpisywała się "Twój cichy wielbiciel".  W końcu jakaś wskazówka, po tygodniu niecierpliwości. Chłopak podpisałam się "Twój R" oraz adres kawiarni w której miałam się spotkać z tajemniczym "R". Domyślałam się kto to, ale przecież on nie wie gdzie mieszkam. Po głowie chodziło mi imię Rafał. To mój kolega z roku. Bogaty chłopak, bardzo przystojny ale nie podoba mi się. Próbuje udawać kogoś kim nie jest, co jest dość dziwne.  Ale postanowiłam to sprawdzić. Ubrałam się w asymetryczną, ciemnoniebieską spódnicę, biała koszulkę z koronką na plecach.Do tego założyłam jeszcze dość wysokie białe szpilki. Gotowa ruszyłam w stronę umówionej kawiarni. Gdy weszłam do środka zaczęłam się rozglądać, gdy nagle ktoś od tyłu zasłonił mi oczy i wyszeptał do ucha dość cicho:
-Zgadnij kto to......
Gdy się odwróciłam ujrzałam............

**************************************

**************************************
Siemanko dziewczyny.
Cóż, co mam powiedzieć. Lipa.
Chciałam wam podziękować za wchodzenie na bloga, myślałam że nikt go nie będzie czytał, ale wierze że czytacie. :)

A teraz ogłoszenie parafialne:
Poszukuje osoby która pomoże mi z pisaniem scen "18+" oraz kilku innych .

Już nie przynudzam i pozdrawiam was wszystkie
Gwiazdeczka:



czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 4

- (....) Czy nie chciałaby pani wraz z dziećmi wybrać się na wycieczkę na Stadion Narodowy? Jak pani pewnie słyszała nasza placówka wygrała spotkanie z naszymi piłkarzami.- powiedziała pani Maria
- Ja? Ale nie wiem czy jestem osobą która powinna, są przecież tutaj opiekunki które pracują, które na pewno chciałyby jechać, poznać piłkarzy- odpowiedziałam w szoku. Nie pomyślałabym, że po tygodniu praktyk spotkana mnie taka niespodzianka. Nie każdy może jechać z dziećmi w miejsce, gdzie trenuje Reprezentacja Polski. No powiedzmy sobie szczerze, najlepsi na świecie w grze nie są, przez to że tak naprawdę nie znają się za dobrze, co jest sprawą wiadomą dla każdego, ale spotkać ich to zaszczyt.
- Jak mam być szczera wobec Pani, to wyjawię tobie, że dzieci cię uwielbiają. Dogadujesz się z nimi i to one poprosiły abyś to ty była ich opiekunką podczas całodziennego spotkania z ich piłkarskimi idolami- Pani Maria posłała mi szczery uśmiech, co bardzo rzadko można było ujrzeć na ustach Dyrektor.
- Jeśli dzieci tego chcą, to nie mogę ich zawieść. Wybiorę się z nimi, tylko mam do Pani pytanie. Kto jeszcze z opiekunów będzie na tym spotkaniu?
-Pani Marta, myślę że się dogadacie
Marta była 27 letnią opiekunką jednej z grup dzieci, szatynka, mierzyła gdzieś 170 cm wzrostu. Jest moją bratnią duszą. To z nią najlepiej mi się rozmawia podczas tutejszej pracy. Często spotykamy się po pracy, chodzimy na zakupy. Może to dziwne, skoro znamy się dopiero tydzień ale to taka "przyjaźń od pierwszego wejrzenia".
-Tak, na pewno dogadamy się z Martą- uśmiechnęłam się do przełożonej. Przesiedziałam jeszcze w jej gabinecie dobre 20 minut. Musiałyśmy ustalić wszystkie sprawy związane z wyjazdem dzieci i młodzieży na całodniową wycieczkę. Gdy byłyśmy już po rozmowie, pożegnałam się z Panią Marią, założyłam swoją czarna skórzaną kurteczkę, ponieważ na dworze było chłodno, dość chłodno jak na maj.Pożegnałam się z dzieciakami oraz z wychowawcami po czym wyszłam przed budynek domu dziecka. Przed brama wjazdową stało dwóch mężczyzn w kapturach, byli oparci o samochód marki Audi, na oko model Q7. Gdy doszłam blisko nieznajomi mężczyźni ściągnęli z głów kaptury a ja ustałam w bezruchu. Stał przede mną mąż mojej ukochanej kuzynki i jego przyjaciel. Blondyn o niebieskich oczach, i jego przyjaciel chłopak z ciemniejszymi włosami. Gdy ujrzałam tego blondyna od razu rzuciłam mu się na szyje.
-Łukasz co ty tutaj robisz?- spojrzałam na niego gdy już się od niego odkleiłam.
-Przyjechałem odebrać moją ulubioną kuzynkę mojej własnej ukochanej żony- zaśmiał się blondyn.
-Ale kokieteria- zaśmiałam się po czym przytuliłam przyjaciela Łukasza, Kubę- Kubuś kupę lat się nie widzieliśmy.
-No masz rację mała, normalnie od sylwestra- zaśmiał się i przytulił mnie.
Zastanawiacie się dlaczego od sylwestra? Już tłumaczę. Piszczek wymyślił sobie, że zorganizuje "mega odlotową, niezapomnianą, zarąbiaszczą imprezę o nazwie sylwester". Jak powiedział tak "uczynił". Na tej jego "mega..." imprezie było mnóstwo jego przyjaciół jeszcze z Czechowic, kilkoro z jego drużyny z Niemiec, kilkoro z Reprezentacji. Właśnie na tej imprezie poznałam Kubę i jego żonę, Agatę. Od razu z nimi złapałam kontakt. Potraktowali mnie jak starą, dobrą znajomą. Uwielbiałam ich i ich poczucie humoru. Pewnie ciekawi jesteście jak zakończyła się ta "mega odlotowa, niezapomniana, zarąbiaszcza impreza" skończyła. Wszyscy panowie padli trupem już kilka minut po północy, byli zalani w trzy d***. A kobiety, jak to kobiety chcąc się zemścić na nich dorwały swoje kosmetyki. Pomalowały chłopakom usta, oczy a nawet paznokcie. Rano gdy się obudzili wpadli można powiedzieć w mały szał ale szybko im przeszło, gdy dostali mocną kawę i proszki na swojego kaca-zabójce.
-Nooo- zaśmiałam się- macie jeszcze takie zabawy a na drugi dzień kaca-zabójce?
-Oj kochana, z Piszczkiem prawie codziennie- zaśmiał się Kuba za co Łukasz obraził się na niego.
*******************
Z chłopakami spędziłam całą resztę dnia, jednak nie powiedziałam im o mojej wizycie na jednym z ich treningów z podopiecznymi. W końcu miała być to wielka niespodzianka. Gdy wróciłam do domu, zastałam wylegująca się na kanapie Lenę.
-Kochana a ty znów zamiast szykować się do zaliczeń leżysz?- usiadłam na fotelu obok kanapy, na którym wylegiwała się czerwonowłosa.
-Oj nie przeżywaj, studia nie zając nie uciekną- poczułam na sobie wzrok Leny- a właśnie, czemu to się wraca tak późno do domu ? Na pewno nie byłaś z tym swoim kochasiem, bo wyjechał na kolejny tydzień. Co jest cholernie podejrzane....
-Lena i ty zaczynasz?
-Oj cicho... Na czym to skończyłam? A właśnie, nie byłaś z nim, z Marta też nie byłaś, ponieważ twoja nowa koleżanka szukała cię i była tutaj. Więc kochana tłumacz się, tłumacz.
- Spotkałam Piszczka i Błaszczykowskiego....
Opowiedziałam przyjaciółce cały wypad z chłopakami po czym zmęczona położyłam się na łóżko szybko zasypiając.
*****************
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

To już dziś, dziś wycieczka z dzieciakami na Stadion Narodowy. Wstałam wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ wyjazd za planowany był na godzinę 9. Podeszłam do okna sprawdzając pogodę. Słońce mocno świeciło, na niebie nie było żadnej, nawet najmniejszej chmurki. Z uśmiechem udałam się do łazienki biorąc poranny prysznic. Ubrana już w bieliznę i owinięta w ręcznik ruszyłam do pokoju aby wybrać sobie strój na dzisiejszy dzień. Nie chciałam wyglądać zbyt elegancjo ale na pewno dość kobieco. Dlatego wybierając ciuchy z szafy postawiłam na długą, zwiewną brzoskwiniową spódnicę z białym cienkim paskiem opadający na biodra. Do spódnicy dorzuciłam biała, koronkową koszulkę na krótki rękaw a na nią narzuciłam brzoskwiniowy żakiet. W łazience wykonałam biało-brzoskwiniowy makijaż pasujący do całego stroju. Włosy rozpuściłam i pozwoliłam aby naturalnie i lekko zlokowały się. Aby dodać im objętości podniosłam grzywkę spinając w nią jeszcze delikatna brzoskwiniową przepaskę. Na nogi założyłam białe balerinki, zabrałam swoją ulubiona biała torebkę pakując do niej najpotrzebniejsze rzeczy po czym wyszłam z domu i ruszyłam w stronę domu dziecka. Na miejscu spotkałam się z Martą. Ubrała się w zieloną sukienkę za kolana, w wysokie szpilki i zrobiła mocny makijaż. Jak sama mówiła, musiała się podobać chłopakom, chociaż miała narzeczonego i planowała ślub. Kiedy już sprawdziłyśmy listy, uspokoiłyśmy dzieci  wszyscy w dobrych nastrojach ruszyliśmy w podróż. Po około godzinie byliśmy już przed obiektem naszej wycieczki. Wyszłyśmy z dziećmi, sprawdziłyśmy listę, dobraliśmy dzieci w pary i ruszyliśmy w stronę wejścia głównego gdzie czekał na nas chłopak, który miał oprowadzić grupę po obiekcie. Kiedy obejrzeliśmy cały obiekt dzieci zadowolone pobiegły z "przewodnikiem" na murawę za którymi pognała także Marta. Mnie niestety zatrzymał telefon od przyjaciółki, która chciała pochwalić się zdanym egzaminem i uświadomić mnie w tym że wyjeżdża w rodzinne strony na jakiś czas. Po rozmowie zaczęłam kierować się w stronę murawy gdy wpadłam na wysokiego bruneta. Kiedy podniosłam głowę aby zobaczyć, z kim się zderzyłam ujrzałam.....

******************************************************************
Ciuszki Asi

************************************************************


DNO:/ Ja się chyba jednak nie nadaje do pisania.........
Każdy nowy rozdział coraz mniej się mi podoba, nie wiem jak wam ponieważ liczba komentarzy jest mała. No ale niestety.

I najważniejsza wiadomość nowe rozdziały pojawiać się będą w Soboty.

Pozdrawiam
Gwiazdeczka


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 3

....-Asia co za spotkanie- powiedział Igor, mój największy wróg. Rudowłosy chłopak, z mnóstwem piegów na twarzy. Miał może z 160 wzrostu i był mniejszy ode mnie, a sama pewna byłam, że na świecie nie ma mniejszego chłopaka ode mnie. No ale sama się pomyliłam.
-Czego ty człowieku ode mnie chcesz?- spojrzałam na niego. Jak zawsze ubrany był w markowe ciuchy, spodnie  rurki , w których wyglądał jak homoseksualista, koszula rozpięta do połowy jego dość niemęskiej, "gumowatej" klaty. Oczywiście żeby nie było, nie mam nic do takich osób, ale do niego miałam wielkie zastrzeżenia. Nie lubiłam go a wiecie za co? Podrywał mnie, kiedy koło niego przechodziłam gwizdał na mnie, łapał za rękę. Nie przeszkadzało mu nawet to, że mam chłopaka i też czasem nie przeszkadzała mu jego obecność. Był strasznie nachalny.
-Jak to czego? Ciebie chce misiaczku- odpowiedział i złapał mnie za nadgarstek.
-Człowieku ja mam chłopaka, nie zostawię go bo kocham go, on mnie też. A ty, ty wyglądasz jak gej- wyrwałam rękę z jego uścisku.
-Kocie, nie bądź taka niedostępna. Tej twój Dominik nie jest ci wierny.
-Ciekawe skąd to wiesz co?
-Jak to skąd, widziałem go tydzień temu jak balował z jakąś brunetką w klubie studenckim.
-Wiesz co człowieku, jakoś ci nie wierze w te słowa, ty zrobisz wszystko aby nas od siebie odsunąć- spojrzałam na niego uważnie i zaczęłam iść w stronę mieszkania mojego i Leny.
-Kochanie, żebyś się nie zdziwiła, jeszcze ci to udowodnię.- słyszałam jeszcze jego słowa w których słychać było pewność siebie.
Zastanawiałam się, co on ma na myśli. Przecież Dominik nie mógł mnie zdradzić, miał być te ostatnie trzy tygodnie w Krakowie. Czy to naprawdę możliwe, że tylko udawał miłość do mnie? Że zabawił się moimi uczuciami a tak naprawdę zabawiał się z innymi panienkami? Już sama nie wiem co mam o tym myśleć.Musze porozmawiać z Leną, może ona coś mi poradzi na to. Zamyślona doszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam czerwoną sukienkę przed kolana, wybrałam jeszcze bieliznę tego samego koloru i udałam się do łazienki. Zmyłam pod prysznicem z siebie wszystkie rozterki związane z Dominikiem i Igorem.  Gdy już się umyłam i ubrałam, zrobiłam sobie delikatny makijaż a włosy spięłam w luźnego koka. Kolejne swoje kroki skierowałam do kuchni gdzie przy stole siedziała Lena zajadając się płatkami z mlekiem. Postanowiłam powiedzieć jej o całej rozmowie z Igorem.
-Aśka przejmujesz się jakimś zazdrosnym idiotą? Przecież Dominik miał być ze swoją drużyną więc jak mógł być tutaj co? - Lena przyjrzała mi się uważnie, a ja zastanawiałam się nad jej słowami.
- Masz rację, nie przejmuje się nim i nie wierzę. Dominik był ze znajomymi na meczach- uśmiechnęłam się do przyjaciółki z życzliwością- dziękuje ci, ty wiesz jak poprawić mi humor.
- Wiadomo, bo to przecież ja.- na słowa czerwonowłosej zaśmiałyśmy się obie.
*****
Minął już tydzień od początku moich praktyk w domu dziecka. Bardzo polubiłam zabawę z tymi dzieciakami. Są słodkie i jak każdy potrzebują tylko rodziny i trochę miłości od innych. Bardzo zaprzyjaźniłam się także z pracownikami, byli dla mnie bardzo mili i na początku także mi pomagali. Czułam się z nimi jakbym znała ich wszystkich już od kilku dobrych lat. Przy nich byłam po prostu sobą. Był piątek, ostatni dzień praktyk w tym tygodniu. Szykowałam się już powoli do wyjścia z ośrodka, gdy do swojego gabinetu wezwała mnie pani Maria- dyrektorka domu dziecka. Z nagami jak z waty i z walącym sercem kierowałam się do jej gabinetu. Byłam przygotowana już na najgorsze- pewnie nie podoba jej się moja praca. Zapukałam do drzwi z plakietą "dyrektor" i gdy usłyszałam zaproszenie niepewnie weszłam. Pani Maria wskazała mi ręką bym usiadła na przeciw niej, więc uczyniłam to czekając na jej słowa.
- Pani Joanno- jak ja nienawidziłam gdy tak ktoś do mnie mówił- jest tu pani z nami od tygodnia i ma pani bardzo dobre preferencje. Dzieci bardzo panią lubią, umie pani z nimi rozmawiać dlatego mam dla pani pewna propozycję. Czy nie chciałaby pani.........

********************

Jak myślicie jaką propozycję dostanie Joanna i czy godzi się na nią?
Co do rozdziału jak zwykle kiepski :/

Ps. Nie znacie kogoś, kto umie zrobić nagłówek? POMOCY :)

Gwiazdeczka :*